sobota, 5 marca 2022

Samsung Galaxy S4. Telefon którego nie potrafię się pozbyć.

Jest rok 2019, okolice marca/kwietnia. Od października zeszłego roku jestem (w miarę) szczęśliwym posiadaczem Microsoft Lumii 535 (z chwilową przerwą na używanie Lumii 920) i współtwórcą pewnego ROMu mającego za zadanie odelżyć ciulowe Androidowe urządzenia. Moim królikiem doświadczalnym jest Acer Liquid Z4, właśnie niedawno napisałem swój pierwszy poważniejszy artykuł na temat historii Windows Phone a moja Lumia... no cóż, nie ma zbyt dużych szans na przeżycie w świecie wypełnionym przez Androidy i iOSy. Chodzę do ósmej klasy podstawówki. Szukając kolejnych urządzeń do testowania mojego ROMu natrafiam na pewnego kolegę z klasy który oferuje mi wymianę. Dwa stare Androidy, jakaś Xperia i Samsung, w zamian za jakąkolwiek kartę graficzną, by mógł jej użyć w jakimś starym komputerze. Następnego więc dnia zabrałem do szkoły mojego GeForcea 7300GS, a ów znajomy zabrał jedynie jeden telefon. Xperii znaleźć nie mógł, więc przyniósł Samsunga. Samsunga Galaxy S4.

Miał wgranego jakiegoś nowszego Androida, bodajże Nougata. Ale niezbyt mnie to interesowało, bo uznałem że skoro to S4 to chciałbym zaznać tych niesamowitych apek ze stockowego Samsunga. Znalazłem dwa stocki: 4.4 i 5.0. Oryginalnie chciałem pójść w 4.4 ze względu na mój sentyment do tej wersji, lecz ostatecznie zainstalowałem 5.0, gdy to okazało się że 4.4 było w wersji do updateu, a nie do czystej instalacji. Po 24 godzinach zabawy z S4 w środku siedziała już moja karta SIM i SD (swoją drogą tego 8GB padła pozbyłem się dopiero relatywnie niedawno). Telefon przybijał wręcz swoją funkcjonalnością, pięknym interfejsem iii cóż... aplikacjami. Te ostatnie przemówiły do mnie najbardziej. Windows 10 Mobile na mojej Lumii był już praktycznie martwy, trzymany przy życiu przez niewyłączone jeszcze apki Messengera, Facebooka i Instagrama. S4 miała i apki i więcej mocy i lepszy aparat i LTE. Było to najlepsze urządzenie jakie w tamtym czasie miałem, czasami przebijało swoją fajnością nawet iPoda Video. iPoda, który padł w połowie czerwca tamtego roku. 

S4 jednak skończyła ze mną podstawówkę i poszła do technikum.

Od pierwszego dnia ten telefon wywoływał u innych zdziwienie. 6-cio letnia wówczas komóra posiadała praktycznie wszystkie funkcje co tanie Huaweie i Samsungi serii A posiadane przez innych, a wbudowany IR blaster skutecznie budził podziw kolegów z klasy i wściekłość u nauczycieli w klasach z projektorami i telewizorami. Zasilany paluszkami podłączonymi do wygrzebanej z powerbanka przetwornicy działał nawet w mrozy, w które inne fony wymiękały. Pojawiały się jednak już wtedy głosy w stylu "Dlaczego tego używasz? Nie wolisz nic nowszego?" zazwyczaj zbywane przeze mnie słowami "To dopiero 6-cio letni telefon...".

No właśnie, 6-cio letni.

Po tak długim czasie i niezbyt delikatnym użytkowaniu przez poprzedniego właściciela telefon nie miał się zbyt dobrze zewnętrznie. Szybka była cała potłuczona, obudowa połamana a aparat uszkodzony zaraz na początku roku szkolnego. Podjąłem wówczas hmm... nietypową? decyzję o odświeżeniu telefonu, którego zdążyłem przez prawie rok użytkowania polubić. Za kwotę 200 zł kupiłem kompletną nową obudowę, baterię, szkło ekranu oraz ładowarkę. Części te przyszły parę dni później. Zabrałem się za wymianę. Rozebrałem fona, chwyciłem w rękę suszarkę do włosów by odkleić starą szybkę z ekranu i zacząłem grzanie. Szkło odchodziło całkiem git. Do czasu. W pewnym momencie usłyszałem takie głuche GHGKHRZ. Zamarłem. Spojrzałem na wyświetlacz, szybko złożyłem cały telefon i włączyłem. Przez ekran biegła piękna pręga pękniętego AMOLEDa rozciągająca się coraz bardziej na boki. To był koniec. Złapałem wszystko co leżało na biurku, wrzuciłem do kartonu i zamknąłem w szafce by zapomnieć. To był luty 2020 roku.

Przydałoby się z czegoś zadzwonić..

Noo właśnie, czyli co? Zostałem bez telefonu? Nie miałem pojęcia gdzie moja stara Lumia, więc jedyne co miałem pod ręką to Sony Ericsson W880i. Popchnąłem go do granic możliwości podczas używania go przez prawie miesiąc, by pod koniec zacząć używać otrzymanego od dobrego kolegi z klasy Samsunga Galaxy S2. Wszystko już wydawało się git, życie takie piękne, nawet w pewny wtorek udało mi się kogoś poznać... Aż nadszedł 11 marca 2020. Poszliśmy na zdalne nauczanie na "dwa tygodnie". Pół roku minęło... w zasadzie nie wiadomo kiedy. W międzyczasie S2 i jej Android 4.1.2 zdążyły stracić wsparcie dla masy aplikacji, wysiadł YouTube i powoli podupadał Facebook (chociaż 123 nadal się trzymał). Wraz z nadejściem nowego roku szkolnego uznałem że pora odzyskać telefon, z którym wkroczyłem do nowej szkoły rok wcześniej. Pora odzyskać S4. Zamówiłem więc za 120 zł nowy, biały (bo nie wiem czy wspomniałem, ale to w takim właśnie kolorze był mój telefon) wyświetlacz do Samsunga Galaxy S4. Wyciągnąłem pudełko z częściami kiszone w szafce od pół roku i poskładałem telefon, by po poskładaniu okazało się że... tasiemka ekranu nie sięga o milimetr. Pozostał mniej niż tydzień do roku szkolnego, nie chciałem zostać bez telefonu więc podjąłem kolejny, dziwny krok. Zwróciłem wyświetlacz chcąc zwrotu pieniędzy i kupiłem za 230 zł czarnego Samsunga Galaxy S4.

To nie ten...

Paczka zdążyła przyjść jeszcze przed końcem sierpnia. Otworzyłem pudełko, wyjąłem telefon i włączyłem go po czym na ekranie bootowania zobaczyłem... że to nie GT-i9505, lecz GT-i9515. Nie Galaxy S4 LTE, a S4 Value Edition. Niby to samo, ale różniące się nieco sprzętowo, przez co niekompatybilne softowo. I to wszystko mimo tego że sprzedawca w opisie aukcji zaznaczył że to GT-i9505. Nie miałem czasu ani chęci na zwrot, więc z S4 VE poszedłem do szkoły. Trochę zdziwienia wywołało u innych że "kupiłem to samo" ale argumentowałem swoją decyzję tym, że do 200 zł ciężko kupić cokolwiek lepszego. Mijały miesiące. Huaweie P8 Lite i Galaxy J3 i A3 zaczynały znikać powoli ze szkolnych korytarzy. To oznaczało nie tylko lekkie zacofanie techniczne, ale przede wszystkim softwareowe. W styczniu padło Allegro, Messenger w wersji 123, Żappka, Pokemon Go. Allegro da się przeboleć w przeglądarce. Nowego, bardziej lagującego, pozbawionego najlepszych emotek Messengera również. W Pokemony przecież grać nie muszę, skoro mam Angry Birds, a do Żabki i tak nie chodzę bo drogo. Świat jednak się zmieniał, i nie było w nim miejsca dla siedmioletniego już wówczas Lolipopa. To był ten moment w którym poważnie myślałem nad zmianą telefonu. Postanowiłem jednak dać szansę jakiemuś custom ROMowi. Jako że to S4 VE to wybór nie był za duży. Wszystkie ciekawe powstały na S4 LTE i ewentualnie zwykłą S4 z Exynosem. Co wybrałem? Ressurection Remix na Androidzie 7.1.2, po którym faktycznie wszystko stało się szybsze. I wszystko było fajnie, ale w połowie lipca coraz bardziej przeszkadzał mi wadliwy moduł bezprzewodowy, który wkurzał mnie już na stocku. Lubił sobie ot tak rozłączyć Wi-Fi, Bluetootha albo modem. W końcu Wi-Fi stało się nieużywalne, podobnie jak Bluetooth i to wtedy przypomniałem sobie o pudełku w szafce. Nadal leżały tam zwłoki mojej pierwszej S4 LTE. Po powrocie z pracy do domu wpakowałem płytę główną do czarnej S4 VE i włączyłem telefon. Powitał mnie znajomy widok stocka 5.0.1. Wgrałem na kartę pamięci, bardziej dla jaj niż dla faktycznego użytku LineageOS 18. Android 11, świeżutki, build z tego samego dnia. Reboot do trzyletniego już wówczas TWRP, kopia Nandroid, full wipe, flash ROMu, flash GAPPS i Magiska...

Iii to kurde działa.

11 chodziła co prawda wolniej niż 7, ale była nowsza niż 90% Androidów w szkole. To już coś. No i chodziła w miarę znośnie. W miarę, bo miewała czasami takie dziwne zwiechy co jakiś czas, całkowicie zamrażające telefon na jakąś minutę. No ale okej, to tylko Snapdragon 600 i 2GB RAMu, nie oczekuję cudów. Minął miesiąc, dwa, trzy, aż nim się obejrzałem był luty 2022. Wszyscy pytali dlaczego nie zmienię telefonu. Odpowiadałem po prostu że nadal mi wystarczy to co mam i że przywiązałem się do tego telefonu. 11 mieliła jednak coraz bardziej i bardziej. W pewnym momencie pogodziłem się z faktem że po prostu tak musi być i 11 esczwórce pisana nie jest. Z ciekawości odpaliłem też 9, która.. chodziła zaskakująco płynnie. Niemalże jak 7. To tylko dwie wersje różnicy względem 11, a różnica w płynności niesamowita. Zacząłem się powoli zastanawiać co się wydarzyło pomiędzy 9 a 11. Znalazłem gdzieś LineageOS 17 czyli (nie taki) stary dobry Andorid 10. I uwaga... chodzi dokładnie tak jak 9! Płynny i dzięki byciu zaledwie wersję do tyłu względem najnoweszego Lineaga nie przestarzały i wciąż wspierany przez wszelakie aplikacje. Uznałem więc że nie ma co się męczyć na 11 dla samej idei i wracać na 10 do płynności. Minęły dwa tygodnie. Pewnego dnia bawiąc się modułami Magiska znalazłem kiedyś testowane przeze mnie developerskie sterowniki do grafik z serii Adreno 3xx. Nakarmiłem z ciekawości nimi mojego Adreno 320 licząc w najgorszym przypadku na wydajność taką jak na zwykłych. Przed ich wgraniem zainstalowałem 3DMarka i walnąłem test Sling Shot. Na standardowych sterownikach uzyskałem 598 punktów. W miarę standardowo jak na S4. Wgrałem devowe drivery i O M G. Już po uruchomieniu czuć było płynniejszy interfejs a 3DMark pokazał teraz 656 punktów. Prawie 60 więcej! Zadowolony pograłem sobie w iStunt, Pou i inne gry w które teraz gra młodzież.

Nagle naszła mnie rozkmina. A co jeżeli słabe działanie 11, to wina sterowników GPU? Wszak nigdy nie próbowałem tych dev preview na nim, jedynie na stocku 5.0.1 i RR 7.1.2 na Value Edition.

Nie potrafiłem wywalić z głowy tej myśli. Szybki reboot do recovery, full backup, wipe, flash LineageOS 18.1. I tak, wiem że mogłem użyć backupa z wcześniej, ale chciałem jak najszybciej sprawdzić moją teorię bez czekania na przywrócenie wszystkich danych.

Reboot do systemu, wszystko laguje jak zwykle, reboot do TWRP, flash Magiska, wipe dalvik/cache reboot do systemu. Nawet nie wgrałem GAPPSÓW, więc 3DMarka wrzuciłem po prostu na kartę SD i odpaliłem ze standardowym sterownikiem. Wynik to zaskakujące 611 punktów. Nieźle. Wróciłem do Magiska, załadowałem polubiony już przeze mnie moduł z developerskim sterownikiem GPU, reboot i kurde faktycznie, interfejs chodzi szybciej. Więcej powiem. CHODZI PŁYNNIE! Otworzyłem 3DMarka, standardowy test iii 673 punkty! Tak więc chyba pora na powrót do Androida 11.

Do wszystkich którzy chcą w tym momencie przekazać mi że jestem wariatem i boomerem. Wiem. Gdy ktoś mnie teraz pyta czemu nie zmienię telefonu odpowiadam tylko "lecę do końca, będę go używał aż padnie" Wracam więc do słuchania t.A.T.u, Iron Maidena i co? Czekamy na Androida 12 dla S4? ;)

1 komentarz:

  1. Tymczasem Mój RN4 MTK który nie ma żadnego romu oprócz tych na Marchmallowa

    OdpowiedzUsuń